Małe eko kroki - woreczki na żywność.


   Od kiedy głośno się zaczęło mówić i pokazywać szkodliwość i wszechobecności plastiku (a to tylko jeden z problemów), szturmem zaczęły pojawiać się min. woreczki na żywność.
Według mnie super sprawa.
Obiecałam sobie, że sama je uszyję, w końcu mam maszynę i co nieco umiem na niej zrobić. Wciąż coś mi stało na drodze, przeszkadzało i minęło dużo czasu, aby się zabrać za szycie. Koniec końców są.

   W domu, mimo chomikowania przeróżnych tkanin, nie miałam żadnej, która by odpowiadała i była cienka i lekka, tak więc wybrałam się do second handu, gdzie znalazłam gładką firankę, gęstą, dość mocną, ale i lekką.
Dla ułatwienia sobie pracy, przy kilku woreczkach, wykorzystałam gotowy tunel firanki.
Uszyłam sobie trzy rozmiary i w ten najmniejszy chowam całą resztę. Zajmują mało miejsca i noszę je zawsze przy sobie. Używam ich już kilka tygodni i jestem bardzo zadowolona. Zabrudzone łatwo przeprać, ręcznie z mydłem, szybciutko schną.   







   Jak już pisałam kilka razy, we wszystkim, co robię jestem samoukiem, a na dodatek w pewnych obszarach gubi mnie mój perfekcjonizm a zarazem niecierpliwość. Mieszanka dość uciążliwa. Tak jest między innymi w szyciu. Może to też powoduje, że mam długi rozpęd, aby zabrać się za konkretne zadanie. 
   Woreczki szyłam szwem francuskim, jest schludny, nic się nie strzępi, nie wystaje (szczególnie kiedy nie mamy overloka, a ja nie mam). Na tym mi zależało, aby było ładne wykończenie. Poza tym podwójne szycie daje większą gwarancję, że nic się nie popruje, że szwy są mocne, a do tego wyglądają naprawdę pięknie.  





   Takimi małymi kroczkami możemy pomóc naszej planecie.  

ściskam i do następnego razu
Kasia